"Dobrze być z powrotem! Zacznę od najwcześniejszych wspomnień związanych z trawką. W tym celu muszę cofnąć się do połowy lat 60-tych. Jako dzieciak kręciłem się w centrum mojego miasta, gdzie w tamtych czasach przesiadywała młodzież. Głównie długowłosi hipisi, którzy siedzieli na ulicy, gdzie prowadzili rozmowy, grając na gitarach akustycznych i mieszali zielone zioło ze swoim shagiem.

W moich oczach byli trochę banitami, ponieważ wioska była w większości bardzo purytańskim miejscem, w którym wszystko, co niezwykłe, było źle widziane. A ja ich lubiłem. Uważałem ich za tak fajnych, to pokolenie pokoju i miłości, że zdecydowanie chciałem mieć dwie rzeczy, kiedy dorosnę. Chciałem zapuścić długie włosy i palić zielone zioło! Cóż, te dwie rzeczy na pewno zrobiłem! "

1.png

Rozdział 1: Pierwszy raz

Po

raz pierwszy zostałem przedstawiony DA WEE przez mojego kuzyna. Musiałem mieć 16 lat. Zobaczyłem go w weekend i poprosił mnie, żebym z nim pojechał. Miał samochód i usiadłem obok niego z przodu, gdzie otworzył schowek i wyjął torbę z cudownie pachnącym ziołem! To musiało być co najmniej 250 gramów!

2.png

Był tajniakiem w dużym mieście i powiedział mi, że podczas jednego ze swoich nocnych patroli złapał dilera. Zawarł z nim układ (lol) i powiedział: ok, tym razem skonfiskuję twoje narkotyki i dam ci tylko ostrzeżenie, ale niech będzie jasne, że następnym razem cię aresztuję.

Mój kuzyn nigdy tego nie zgłosił i zatrzymał trawkę dla siebie! Była to afrykańska marihuana, prawdopodobnie nigeryjska, która w tamtym czasie była jedną z najpopularniejszych. Później odkryłem bardziej dostępne chwasty z Afryki, takie jak Durban poison, Swasi i Rooibaard. Za każdym razem, gdy widziałem mojego kuzyna w weekend, pytałem go, czy nadal ma trawkę, a jeśli tak, to szliśmy do jego samochodu i ćpaliśmy.

Rozdział 2: Gliny nie są takie

złeW tamtym czasie nie było

jeszcze coffee shopów. Jedynym miejscem, gdzie można było kupić trawkę lub haszysz, był diler. W niektórych ruchliwych dyskotekach i barach działali dilerzy domowi. W ten sposób właściciel lokalu nie ryzykował utraty licencji za nielegalną działalność, po prostu obwiniał dilera i nie miał z tym "nic wspólnego". Ale oczywiście mieli swój kawałek tortu. Kiedy chciałem zapalić, znałem bramkarza, który sprzedawał tylko 2 rodzaje marokańskiego haszyszu, zawiniętego w folię aluminiową. Kawałek 5 gramów kosztował wtedy 25 guldenów (12 dolarów) i miał trawkę, głównie afrykańską, również 5 gramów za 25,-, która zawsze miała nasiona i patyki.

Co więcej, można było kupić haszysz i trawkę na ulicy, ale sprzedawali je głównie dilerzy twardych narkotyków, którzy sami byli uzależnieni. Pewnej nocy Rene, mój przyjaciel i ja kupiliśmy coś na ulicy, ta okolica słynęła z przestępczości, prostytucji, ćpunów i normalny człowiek by tam nie poszedł, zwłaszcza o tej porze dnia. Ale ok, kupiliśmy trochę i kiedy siedzieliśmy na werandzie próbując zapalić jointa, nagle pojawili się tajniacy i nas aresztowali.

To była

deszczowa noc, nie zastanawialiśmy się, dlaczego było tak cicho, normalnie wokół było znacznie więcej ludzi, nie wiedzieliśmy, że miasto rozprawiło się z dealerami i ćpunami, więc ich łapali.

Ponieważ wyglądaliśmy podejrzanie, myśleli, że używamy tam twardych narkotyków, a może tam strzelamy, aresztowali nas! Na komisariacie przeszukali nas i oczywiście nie znaleźli nic więcej niż trochę trawki. Oczywiście nie wyglądaliśmy na ćpunów, a kiedy dowiedzieli się, że chcemy tylko trochę miękkich narkotyków, wypuścili nas.

3.png

Niedługo potem otwarto pierwszą kawiarnię, która była również barem. Miejsce to nazywało się The Scene i znajdowało się w samym centrum miasta. To tutaj poznałem ludzi, którzy moim zdaniem mieli inne spojrzenie na życie. Zamiast głupio się upijać, prowadzili rozmowy, debaty, snuli idealistyczne przemyślenia. Byli o wiele bardziej interesujący. Dlatego stałem się tam częstym gościem. Co więcej, mieli stały zapas kilku różnych rodzajów trawki i haszyszu.

Rozdział 3: Olej haszyszowy ZiggyW

tym czasie poznawałem coraz więcej przyjaciół, którzy palili trawkę

.

Otworzyło się więcej miejsc, które zaczęły sprzedawać wszystkie rodzaje zioła i haszyszu. Mieliśmy fajne dni, kiedy chodziliśmy na plażę, w nocy, gdzie zabieraliśmy ze sobą jedzenie i napoje oraz nasze fajki. Rozpalaliśmy ogniska i pewnego dnia, gdy wzeszło słońce, odkryłem, że jesteśmy na plaży nudystów! Po raz pierwszy czułem się trochę niezręcznie, głównie starsi ludzie, leżący nago na słońcu. Niewiele mogliśmy zrobić, aby do nich dołączyć? Później skończyliśmy grając na bongo i gitarze w restauracji na tej plaży, wszyscy nadzy, aby zebrać trochę pieniędzy na zakup jedzenia.

Oczywiście była to

świetna zabawa dla innych nudystów, a my dostaliśmy darmowe jedzenie od

właściciela.

Mieszkałem z kimś, kto twierdził, że jest jednym z bliźniaków grających w słynnym holenderskim zespole Earth and

Fire.

Często urządzaliśmy u niego imprezy. Pewnego dnia niejaki Fred wrócił z Maroka z walizką pełną haszyszu i litrem oleju haszyszowego. Sprzedał cały haszysz i olej, ale część zatrzymał dla siebie. Zapytał, czy mógłby się u nas zatrzymać w zamian za małą butelkę tego oleju. Więc zdobyłem tę butelkę oleju haszyszowego, która w tamtym czasie musiała być warta tysiąc dolarów, a wszystko, co trzeba było zrobić, to rozprowadzić trochę na papierosie, który spalał się podczas palenia i sprawiał, że byłeś na haju jak małpa!

Pewnego dnia poprosiłem 13 przyjaciół, aby przyszli, ponieważ chciałem zrobić dla nich jedzenie haszyszowe przy użyciu oleju haszyszowego. Zrobiłem ogromną ilość smażonego ryżu i wymieszałem z nim 1 łyżkę tego oleju. Impreza trwała 3 dni, ludzie spali wszędzie, naćpani jedzeniem i wydawało się, że trwało to wieczność. Bardzo dobrze pamiętam, że potem chodzenie do toalety, żeby zrobić kupę, trwało wieki, bo to było jak guma do żucia, która utknęła, LoL.

4.png

Rozdział 4: ChrzestSpotykałem

coraz więcej ludzi w pierwszej kawiarni w Rotterdamie. Paliliśmy, ćpaliśmy i zaczynaliśmy rozmowy w stylu Sokratesa i Platona, zupełnie inny świat.

Mieliśmy

plan, żeby pojechać na wycieczkę, autostopem, na południe Francji. W noc przed planowanym wyjazdem spotkaliśmy dwie szalone starsze kobiety, jedna z nich miała męża dilera. Zapytały, czy nie chcielibyśmy wpaść do nich na papierosa, więc się zgodziliśmy. Na stole leżały co najmniej trzy duże talerze haszyszu. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej ilości haszyszu. Mogliśmy palić co chcieliśmy, więc staraliśmy się jak mogliśmy. Nagle do pokoju weszła żona dilera i zaczęła wariować, wyciągając duży pistolet i zwracając się do mnie, abym usiadł na stole, gdzie leżał cały ten haszysz. Myślałem, że mnie zastrzeli, a ona dalej kręciła jointy, aż do rana, kiedy w końcu sama zasnęła, po czym szybko zniknęliśmy!

Cóż, następnego dnia pojechaliśmy autostopem i dotarliśmy do Paryża, szukaliśmy innych podróżników, myślę, że kręcili się w Pigalle. Zawarliśmy kilka znajomości, trochę popaliliśmy, a po kilku dniach postanowiliśmy pojechać bardziej na południe. Jan, przyjaciel, z którym byłem, miał ze sobą zapas i pewnego dnia podwieźli nas jacyś świadkowie Jehowy. Powiedzieli, że ich samochód nie jechał dobrze, jadąc aż z Paryża, a kiedy zaczął znowu jechać normalnie, staliśmy na poboczu drogi z podniesionymi kciukami. Pomyśleli, że to zrządzenie losu, więc zatrzymali się i nas

podwieźli.

Zapytali nas, dokąd jedziemy, a my odpowiedzieliśmy, że tylko na plażę, ale wtedy zapytali nas, czy chcemy u nich zostać, za darmo! Zgodziliśmy się i rozbiliśmy namiot w ich ogrodzie. Zaprosili nas na kolację i świetnie się bawiliśmy. Co nie jest takie wspaniałe, że w nocy chcieliśmy trochę zapalić, a Jan nie mógł już znaleźć swojego schowka! Pomyśleliśmy OMG, co jeśli wpadł do samochodu! Byliby bardzo rozczarowani i wysłaliby nas. Jan miał oczywiście ten wielki drewniany krzyż na szyi i zachowywał się tak, jakby również był religijny.

Powiedział, że nazywa się

Jean-Claude de Baptiste.

Na szczęście nic się nie stało, więc najwyraźniej nie znaleźli naszej skrytki. Zatrzymaliśmy się na około tydzień, w pobliżu plaży w miejscu niedaleko Nicei.

Rozdział 5: Wciąż we Francji (1981)

Po pewnym czasie zdecydowaliśmy się kontynuować naszą podróż. Dotarliśmy do Cannes, miałem tam kilka szalonych doświadczeń, którymi chciałbym się podzielić, chociaż nie mieliśmy już narkotyków i prawie nie mieliśmy pieniędzy, kupiliśmy trochę piwa, najtańszego, jakie było, żeby nas rozruszać. Rozbiliśmy nasz namiot późno w nocy na plaży, miłe i fajne miejsce. Aż do następnego ranka, kiedy się obudziłem. Ktoś otworzył zamek błyskawiczny mojego namiotu i szczypał mnie w palce. Spojrzałem w górę i zobaczyłem dwóch policjantów. Te ich śmieszne czapki w stylu Louisa de Funès.

Powiedzieli

mi, że nie wolno tam rozstawiać namiotu i czy chcielibyśmy się przenieść.

Zgodziłem się, ale pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było wydostanie się z namiotu, kręcenie głową, a następnie pobiegnięcie do wody, aby wziąć kąpiel w morzu. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem za sobą wiele oklasków i wiwatów. Nie wiedziałem, że rozbiłem swój namiot obok miejsca, w którym odbywał się coroczny festiwal filmowy w Cannes! Tłum, który czekał na wejście, oglądał całą scenę i musiał myśleć, że to było zabawne! Może wyglądało to jak mały film. Akcja na żywo! Zachwycony wsparciem, nie bałem się już gliniarzy i pozwolili nam odejść. Poszliśmy szukać innego miejsca, znaleźliśmy miejsce w parku, I jakby diabeł był w to zamieszany, tej nocy rozpętała się straszna burza z piorunami. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy do miasta, gdzie weszliśmy do bloku mieszkalnego. Zeszliśmy po schodach, wyciągnęliśmy śpiwory i spędziliśmy tam noc.

Następnego ranka, kiedy się obudziłem, zobaczyłem kogoś, kto wpatrywał się we mnie przez chwilę, odwrócił się i wrócił z karabinem w rękach, celując we mnie, z wrednym owczarkiem niemieckim na smyczy, szczekającym agresywnie! Trzymał nas w oblężeniu, dopóki nie przyjechali policjanci, którzy nas aresztowali i zabrali na komisariat. Przeszukali wszystko i OMG, cieszyłem się, że Jan zgubił swoje narkotyki.

Pytali,

co tam robimy, w piwnicy, oczywiście wszystko po francusku. Na szczęście mój kumpel mówił lepiej po francusku niż ja w tamtym czasie, wyjaśnił "Che est l orage". Baliśmy się, że uderzy w nas piorun i schroniliśmy się tam. Na szczęście zrozumieli i poprosili nas o opuszczenie miasta, na co się zgodziliśmy. A tak przy okazji, zabrali nas policyjną furgonetką i podrzucili 20 km za miasto, haha. Następnie zdecydowaliśmy się wrócić do Holandii. Pojechaliśmy stamtąd nocnym pociągiem i niegrzecznie weszliśmy do pustej specjalnej kabiny z 4 łóżkami, 2 piętrowymi łóżkami po lewej i prawej stronie, i zasnęliśmy. Nie na długo, obudziło nas głośne pukanie. Nie otwieraliśmy, ale po chwili otworzono siłą i konduktor poprosił o nasze bilety, których oczywiście nie mieliśmy.

Potem położyliśmy się na korytarzu, między wieloma śpiącymi tam ludźmi, głównie żołnierzami wracającymi do obozu, ponieważ była niedziela.

Dotarliśmy aż

pod Lyon, gdzie w końcu zostaliśmy wyrzuceni z pociągu.

Rozdział 6: Dopey w TricotWięc

byłem tam, wyrzucony z pociągu, głodny i wciąż chcący wrócić do domu do Holandii. Byliśmy spłukani, więc mieliśmy tylko jeden wybór - wrócić autostopem. Staliśmy godzinami, nikogo to nie obchodziło, ale w końcu zatrzymało się stare Renault. W środku było dwóch facetów, którzy zapytali nas, dokąd chcemy jechać. Najbliżej Holandii - odpowiedzieliśmy. Roześmiali się, wzięli nas do środka i poprosili, żebyśmy spędzili z nimi noc. Ok, jasne. Wysoki Marokańczyk i niski Francuz zaproponowali nam nocleg. Przyjechaliśmy do małego miejsca, zwanego Tricot, gdzie mieli uroczy mały francuski domek. Zaczęli przygotowywać jedzenie z mąki i wody, piekąc chleby na piecu lub w piecu, a my jedliśmy je z miodem. Jeśli lubiliśmy palić? Hmmmm, jasne, ale skąd oni brali narkotyki? Marokańczyk okazał się dilerem! Wyprodukowali duży talerz haszyszu i wow, poszliśmy. Zgadnij co, nie spaliśmy, ale paliliśmy całą noc!

Następnego dnia to samo, gotowanie, jedzenie, palenie! Wow, trwało to i trwało, handlowali gównem w tej okolicy i mieliśmy szczęście, że skończyliśmy z nimi. Od czasu do czasu byli odwoływani, zostawiając nas samych, zaufanie między palącymi braćmi, hej! Ten zabawny Marokańczyk miał świetne pomysły na to, jak zbudować swój domowy samolot, wraz z setkami rysunków, które wykonał. Był bardzo podekscytowany, gdy był naćpany i ciągle tłumaczył, jak to zrobić. Po prostu pozwoliłem mu mówić i, tak, hmm, to i tamto, uhm, ale, nie, ale, to było możliwe w jego opinii.

Wciąż jeszcze nie uprawiam siebie....Po prostu trzymaj się!

Rozdział 7: My Master KushPrzeskocz

podróż przez Bliski Wschód i Afrykę. Wróciłem do Holandii i chciałem dowiedzieć się więcej o uprawie. Zacząłem od nasion w torebkach, jak je teraz nazywają? Po prostu nasiona, których nie paliliśmy, ale sadziliśmy je w doniczkach. Pierwsze były śmiesznie małe, zebrałem je i powiesiłem do góry nogami w toalecie, a po wysuszeniu zebrałem trochę i zapaliłem. Nie wiedziałem nawet, jaka jest różnica między kwiatami męskimi i żeńskimi, czasami byłem po prostu zmęczony, czasami na haju.

5.png

Poznałem kogoś, kto miał nasiona skunka rosnące w pomieszczeniu pod lampami. Zaprosił mnie, abym pokazał jego konfigurację. Dał mi zapalić swoje produkty i ludzie, nigdy nie byłem na takim haju! Przynajmniej nie przez kilka lat. Pomyślałem, że to musi być ten nawóz, czy coś, nie mogłem wstać przez godzinę lub dwie. Zdecydowanie zamierzałem zrobić to samo.

Przekonałem więc

żonę, aby zrobiła miejsce w sch

owku.

Powiesiłem swoją pierwszą lampę. Zdobyłem roślinę Kush, wyniki były wspaniałe. 250 gramów suszu! Sprzedałem swoją pierwszą uprawę indoor i zainwestowałem w kolejną lampę.

To trwało

i trwało, aż nie miałem już więcej miejsca, a potem namówiłem przyjaciół i w krótkim czasie miałem 100 działających lamp!

Rozdział 8: Moja pierwsza kawiarnia

Około 1990 roku poznałem kogoś, kto miał łódź i brakowało mu gotówki. Zapytał mnie, czy mógłbym przejąć to miejsce, była to łódź mieszkalna, jakich wiele w centrum Amsterdamu. Znajdowała się na słynnym kanale zwanym "Oude Schans". Za okazyjną cenę przejąłem jego czynsz. Prowadził na niej nielegalny hotel. Jedyną rzeczą, która wyglądała trochę przyzwoicie, była kabina

,

resztę umieścił w ładowni statku, ze śmierdzącymi materacami, to było naprawdę okropne miejsce. Miałem kilku klientów, głównie turystów, i wtedy wpadłem na pomysł! Zamierzałem zrobić z tego kawiarnię. Przeciąłem dół na pół, zrobiłem prowizoryczny bar/biurko, wstawiłem kilka stolików i krzeseł do środka i powiesiłem szyld z napisem COFFEESHOP.

Zrobiłem

menu w czymś w rodzaju wizytownika, z trawką i haszyszem.

Ponieważ sprzedawałem

już swojego skunksa innym właścicielom kawiarni, nawiązałem kilka dobrych kontaktów, aby kupić hurtowo haszysz i inne zioła. Ponieważ sam produkowałem, mogłem sprzedawać moje zioło za podwójną cenę! Szybko rozeszła się wieść, że można tu kupić 2-1/2 grama za 25,00 guldenów, więc miałem coraz więcej klientów. Przyjeżdżali z całego świata, a sławni ludzie, tacy jak wokalista XTC, Red Hot Chili Peppers i Theresa Teng (znana wszystkim Chińczykom), stali się moimi przyjaciółmi. Co więcej, poznałem kilku niezwykłych ludzi, takich jak syn słynnego amerykańskiego Indianina, szaman z Hawajów, rdzenny przywódca duchowy.

Wielu ludzi wysyłało mi nasiona, w ten sposób otrzymałem od kogoś, powiedzmy, słynne nasiona Hawajów, które zhybrydyzowałem, aby stworzyć Hawaii Maui Waui

. Dostałem

też nasiona przysłane z Brazylii, pamiętam, że były słodko pachnące, ale bardzo puszyste.

Z

przodu statku miałem małe tajne miejsce do uprawy i to było zabawne, ponieważ ciepło i zapach z mojego miejsca wzrostu docierały do miejsca, w którym klienci siedzieli na pokładzie i palili, więc gliny musiały myśleć, że to tylko od ludzi palących, lol.

Rozdział 9: T-boatTak

to nazwałem. Zarabiałem zbyt dużo pieniędzy, by dłużej otrzymywać świadczenia socjalne od rządu, więc zarejestrowałem swoją pierwszą firmę. Niespodzianka, łódź należała do prezesa Hells Angels, który miał też kawiarnię o nazwie Inne Miejsce. Zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi.

W T-Boat biznes

kwitł

.

Musiałem zatrudnić pracowników, zainstalowałem ekspresy do kawy i lodówkę z napojami. Zmodernizowałem pokład, aby stał się miejscem spotkań. Pomiędzy masztami znajdował się hamak, a ja wynajmowałem to miejsce na prywatne imprezy. Na środku statku znajdował się zestaw perkusyjny, klawisze i gitary. Wysoko powiewała piracka flaga. Było tam małe okienko od strony wody, gdzie nawet zakotwiczone łodzie zamawiały fajki, o tak.

Pamiętam, jak raz poszedłem do jednego z moich znajomych właścicieli kawiarni, żeby kupić kilogram afgańskiego haszyszu. Wracając jedną z najbardziej ruchliwych ulic Amsterdamu, włożyłem płytę między pasek spodni. Nagle jeden z obcasów moich butów odpadł! A tuż przede mną stało kilku policjantów, którzy udzielali wskazówek jakimś turystom! Po prostu szedłem dalej, krok za krokiem, krok za krokiem!

Spojrzeli na

mnie i wszyscy zaczęli się śmiać, a ja na to, o cholera, po prostu idź dalej, zachowuj się normalnie! pffff.

Rozdział 10: Pływające ciałoWięcej

historii o bucie lub łodzi T. Piracka flaga powiewała wysoko, zawiesiłem hamak między masztami, ku wielkiemu zadowoleniu studentów, których znalazłem opalających się i "studiujących" w tym samym czasie. Pamiętam uroczą młodą studentkę, gdy wszedłem na pokład. Podszedłem do niej i powiedziałem: Jestem twoim kapitanem, do usług!

Od

strony kanału było małe okienko, a żaglówki i małe statki zatrzymywały się i cumowały w pobliżu, pukając w okno. Gdyby mogli mieć "menu", aby mogli zamówić swoje wyroby tytoniowe! Jakby to był biznes jak zwykle. Po raz pierwszy zacząłem tam również sprzedawać nasiona. Moje menu nie było jeszcze tak duże, ale to był początek. Od czasu do czasu cała łódź była wykorzystywana do świętowania ukończenia szkoły przez studentów. To były prywatne imprezy, na których mogłem sprzedawać alkohol i być otwarty przez całą noc, sprzedając tony opium i drinków w taką noc. W międzyczasie łodzie wycieczkowe też się reklamowały, słyszałem przez głośniki, jak mówią o mojej łodzi, a klienci domagali się "Zwolnij, chcemy zrobić zdjęcia!"

Pewnego ranka znalazłem ludzką rękę unoszącą się na burcie. Zadzwoniłem na policję, ale kiedy przyjechali, ręka już odpłynęła. Zabrali mnie na komisariat na przesłuchanie, co, dlaczego i jak, i trwało to godzinami!

Wściekłem się i powiedziałem, że muszę prowadzić biznes

, następnym razem, gdy zobaczę martwe ciało, nie będę nawet nazywał was idiotami!

Rozdział 11: Polowanie na nasiona, Indie

Po pierwsze, gdy wylądowałem w New Delhi, musiałem wymienić dolary na rupie. Dali mi taką stertę zszytych ze sobą banknotów rupii, że miałem pełną torbę! Mój Boże, nie wiedziałem, gdzie je włożyć, do torby? Nie zmieściły się. Do diabła. Potem, wychodząc z lotniska, 300 Hindusów krzyczało, oferując mi taksówkę. Nie wiedziałem, co zrobić, więc wziąłem pierwszą. Cholera jasna, ta taksówka miała ze 30 lat. Kierowca zapytał mnie, dokąd chcę jechać....Pahar Ganj. Ok baba, powiedział kierowca z bezzębnym uśmiechem i ruszyliśmy.

Czy obserwował drogę? Nie! Cały czas patrzył na mnie przez ramię, pytając, czy chcę ganję? Smokey? BOM BOM BABA? Nie, nie, tylko patrz na drogę! Po prostu zawieź mnie do hotelu. Brak sprzęgła, piszczący silnik, booo, miałem wrażenie, że samochód może się zepsuć w każdej chwili. Straszna jazda, sir, ale udało mi się. Miałem tani pokój za 300 rupii z wentylatorem i wspólnym prysznicem.

Chodząc po hotelu, spotkałem kilku Australijczyków, 4 z nich. Jeden miał brzuch z Delhi, reszta paliła duże, grube jointy, jakby to było legalne. Szukałem też interesu dla mojego inteligentnego sklepu i spotkałem kogoś z Kaszmiru. Oczywiście poprosiłem go o słynny dym z jego miejsca, więc sprzedał mi 50 gramową kulkę kaszmirskiego haszyszu, spleśniałego (zimą umieszczają je pod ziemią, co daje warstwę pleśni, podczas palenia przypomina opium). Bardzo trudno ją znaleźć w dzisiejszych czasach i co wiesz, znalazłem w niej nasionko, które zabrałem do Holandii i wykiełkowało!

Byłem

najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

(Tylko święci ludzie mogą legalnie palić ganję w Indiach, a zanim zapalą chillum, zawsze krzyczą: BOM SHIVA. Chillum jest wykonane z gliny z rzeki Ganga, przypominającej ziemię i ciało Shivy. Dym ducha i haj jest jak bycie blisko Bogów)

Rozdział 12: Poszukiwanie mojego

GuruPodróżowałem po Indiach w poszukiwaniu mojego guru, którego nigdy nie

znalazłem.

W poszukiwaniu nowych odmian. W międzyczasie miałem pierwszy inteligentny i artystyczny sklep w Amsterdamie. Przyjechali nawet z ratusza, aby zebrać informacje do przechowywania w swoich aktach. Zrobili mi zdjęcia i próbki z magicznymi grzybami, do ich archiwów, haha.

Próbowałem też znaleźć przedmioty w Indiach, które mógłbym sprzedać w Holandii. W ten sposób poznałem Kaszmirczyka, który zaprosił mnie do siebie. Kupiłem mnóstwo indyjskich przedmiotów, a także kulkę formowanego Kaszmiru. Kaszmirczycy umieszczają haszysz pod ziemią z mrozem i wyjmują go po kilku tygodniach, co daje mu warstwę pleśni. Palenie tej rzeczy jest jak WOW, Trippy effects.

Zabrałem

piłkę ze sobą w podróż do Dharamshala i ukryłem ją w opakowaniu kadzidła. Pewnego dnia, siedząc na dachu autobusu podróżującego przez Himalaje, zatrzymała nas policja drogowa.

Kierowca nie miał prawa jazdy! Szybko wysiadłem z autobusu, wskoczyłem na tył pierwszej przejeżdżającej ciężarówki i bezpiecznie dotarłem do hotelu. Moja podróż dobiegała końca, więc wysłałem towar do Amsterdamu. Co nie było łatwe!

Kupiłem jeszcze kilka rzeczy i pudełko, w którym je ukryłem, i poszedłem na pocztę, dość zdenerwowany. Tam powiedziano mi, że muszę to zapakować w "oficjalny" sposób. Oznacza to, że w specjalnym kartonowym pudełku, zapieczętowanym lakierem i znaczkami.

Musieli

to zrobić w specjalnym biurze, a na każdym rogu kapał czerwony lakier i wcisnęli monetę jako pieczęć.

Byli

zajęci godzinami, a ja w międzyczasie jadłem lunch po drugiej stronie ulicy. Zjadłem trochę zupy. Kiedy poskarżyłem się na brudny stół, przyszli z brudną ścierką. Po tym, jak "wyczyścili" mój stół, użyli tej samej szmatki do podłogi! Miałem tylko nadzieję, że nie zachoruję od tego miejsca. Po zupie wróciłem na pocztę. I wtedy powiedzieli mi, że nie mają wystarczającej ilości znaczków, aby wysłać moje pudełko do Amsterdamu! Człowieku, prawie eksplodowałem! Chciałem porozmawiać z kierownikiem i szukałem go. Nawet za ladą. Musiałem

więc nosić

to pudełko ze sobą przez ostatnie dni, wracając do New Delhi, gdzie w końcu mogłem je

wysłać.

Nawiasem mówiąc, paczka dotarła. Sprzedałem jej połowę, co opłaciło całą moją podróż!6

Wgląd w nasz zespół

Poznaj założycieli i ludzi stojących za Nirvana Shop

Wspaniałe historie z Mau

Historia pochodzenia opowiedziana przez samego Mau

Oficjalni dystrybutorzy

Lista oficjalnych dystrybutorów Nirvany

Sprzedaż hurtowa

Dział sprzedaży hurtowej Nirvana